Dość długo mnie tu nie było. Wydanie z listopada 2012 roku było ostatnim, które zamykałam, pełniąc funkcję redaktorki naczelnej. Po 7 latach wracam do pracy nad Tattoofestem. Ze względu na czas, jaki upłynął, ale i przez wrażenie, że to nie ten sam magazyn, czuję, że powinnam się przedstawić na nowo. Z branżą tatuażu zawodowo związałam się w 2007 roku. Kieruję studiem Kult Tattoo i pracuję przy organizacji festiwalu Tattoofest. I tak, nawet po upływie takiego czasu mogę stwierdzić, że nadal lubię te zajęcia i nadal przynoszą mi wiele satysfakcji. Choć utrzymywanie steru czy wyznaczanie kursu w samym magazynie z czasem przechodziło z rąk do rąk, to nie zmieniły się fundamentalne założenia. Stawiamy na ciekawe i różnorodne prace, nietuzinkowych artystów. Nie planujemy żadnych większych rewolucji. Nadal możecie liczyć na porcję świetnych tatuaży, wywiady z artystami, prezentacje polskich studiów, relacje z branżowych eventów, a także garść inspiracji ze świata sztuki czy artykuły lifestajlowe. 

Dlayego nie będzie również zaskoczenia w tym wydaniu. Możecie w nim przeczytać relacje z dwóch ważnych imprez w skali europejskiej czy bez wątpienia nawet światowej, czyli London Tattoo Convention oraz rodzimej, warszawskiej. Tradycyjnie przedstawiamy także wybrane studio, tym razem gdański Sztorm, a z tatuatorów Żanetę Reliszko, Patryka Chybowskiego oraz Kirk Konga. Polecam także materiały, których bohaterami zostali Deborah Genchi oraz Maksim Mielnik. Oboje to samouki, choć prezentujące odmienne style i zupełnie inne ścieżki kariery. 

Ze względu na końcówkę roku oraz bliski świąteczny okres życzę Wam i naszej redakcji chwili wytchnienia przed kolejnym rokiem pełnym nowych/starych wyzwań. 

*Ola