Oj, ciężko nam było w tym miesiącu zdecydować się na okładkę… Z jeden strony staramy się za każdym razem czymś Was zaskoczyć, ale z drugiej zdajemy sobie sprawę, że front magazynu musi spełniać pewne wymogi. Na przestrzeni dokładnie dwunastu (!!!) już lat zmianom uległy nie tylko detale, ale i fundamenty magazynu. Wystartowaliśmy, jak łatwo policzyć, w kwietniu 2007 roku. Przeobrażenia, jakie przechodził TATOOFEST od tamtej pory, znajdowały z kolei odzwierciedlenie właśnie w jego okładkach. Cechą wspólną większości pism poświęconych tematyce tatuażu jest ich podobieństwo wizualne. Czasem poszczególne międzynarodowe edycje magazynów byłyby nie do odróżnienia, gdyby nie ich nazwy. Ze względu na to, że ta branża jeszcze parę lat temu była bardzo hermetyczna, osoby z nią związane na ogół znały się z imprez odbywających się
w różnych częściach świata. Z tego powodu tych samych modeli mogliśmy zobaczyć na frontowych stronach rozmaitych tatuażowych periodyków, wydawanych na całym globie.
Okładka często wpływa na decyzje zakupowe konsumenta i odpowiada za wywoływanie pierwszego wrażenia u odbiorców. Jest jednocześnie gwarancją stabilności pisma – posiada określony format, rodzaj papieru, logo czy cenę – jak i jego zmienności (np. inne w każdym numerze elementy graficzne i tekstowe). Analiza wszystkich stron tytułowych TATTOOFESTu do czerwca 2017 roku pozwala stwierdzić, że cechują się one pewną schematycznością. Na każdej z nich główną rolę gra kobieta, eksponująca swoje tatuaże, a tylko na trzech modelkom towarzyszyli mężczyźni. Fakt ten wynikał z początkowych założeń gazety, które jasno sprecyzowały wygląd jej frontowej strony.
Pierwsza najbardziej widoczna zmiana wizualna została wprowadzona w numerze 67. Wtedy pojawił się nowy logotyp – ówczesna redakcja zastosowała duże logo, z charakterystycznymi literkami „TF”, którego w niedługim czasie zaczęto używać także w opisach gazety i innych dokumentach. W tej szacie graficznej pismo funkcjonowało aż do czerwca 2017 roku, kiedy to wystartowało z całkowicie zmienionym layoutem. Zupełnie nowy, odświeżony magazyn po raz pierwszy wypuściliśmy z dwiema wersjami okładkowymi. Hasztag, którym promowaliśmy premierę odmienionego TATTOOFESTu (#idzienowe), pokazuje też
kierunek, jaki odtąd obraliśmy. Nastąpiło bowiem całkowite odcięcie się od starych rozwiązań – przede wszystkim ten numer to pożegnanie z ideą „Kudi Chick‟ (przyp. red. nazwa działu w magazynie, przedstawiającego rozmowy z interesującymi dziewczynami ze świata tatuażu. Każda „Kudi Chick‟ była jednocześnie „Cover Girl‟). Po raz pierwszy także na frontowej stronie pokazaliśmy mężczyznę, który nie był dodatkiem do wytatuowanej kobiety, lecz grał główną rolę. Czytelnicy otrzymali w dodatku możliwość wyboru – okładka nie została im narzucona z góry. Na jednej wersji gościła performerka Lucky Hell, na drugiej
znany wszystkim bywalcom polskich konwentów Dominik Mądrachowski. Zmianie znowu uległo logo, wprowadziliśmy też czarną ramkę, która została z nami do dziś i dodała magazynowi charakteru.
Prawie dwa lata po tej metamorfozie (a także – jak pisałam wyżej – dwanaście, odkąd nasza pierwsza okładka ujrzała światło dziennie) oddajemy w Wasze ręce numer, który wizualnie różni się od tego, do czego Was przyzwyczailiśmy – przynajmniej jeśli chodzi o front. A co wewnątrz? Cóż, jak zawsze znajdują się tam nasze teksty, po które (mam nadzieję!) do nas wracacie.
Mika