Muszę przyznać po tych kilku numerach, że podoba mi się praca w naszym redakcyjnym zespole. W magazynie zdarzało się, że numer składała (!) jedna osoba, bazowaliśmy na materiałach pozyskiwanych od międzynarodowych branżowych autorów i reporterów, albo też laików, z którymi znaleźliśmy wspólny język. Tym wspólnym językiem była po prostu zajawka na tatuaże. Tylko tyle i aż tyle, bo pomimo zmian i upływającego czasu pozwala nadal pracować z pełnym zaangażowaniem i ciekawością podchodzić do kolejnych artystów, branżowych wydarzeń czy nowości. Autorem pracy w zespole z pewnością są nasze prywatne upodobania i preferencje estetyczne.
Ciekawe jest natomiast, że często się one zbiegają i konkretna stylistyka szczególnie trafia w nasze gusta (pomimo braku jakiegoś większego zainteresowania w mainstreamie!). Tak się stało z neotradem, który mocno ewoluuje i może objawiać się w różnej formia. Nie jest dziełem przypadku, że w tym numerze gościmy Javiera Franco, Hilary Jane, Piotra Gie. Choć w ich pracach można znaleźć wspólny mianownik, warto też spojrzeć na każdego z tych twórców indywidualnie. Najchętniej stworzylibyśmy pewnie wydanie tematyczne, ale póki co miłośnicy innych stylów tatuażu znajdą w numerze operujących wyłącznie w czerniach i szarościach: Alana Balcerkoa oraz Grego Pocsai. Wielbicielem graficznych tatuaży powinien spodobać się Codex, a minimalistycznych – Leah Blum.
Dla jeszcze większego urozmaicenia prezentujemy artystów z wrocławskiego studia Redberry Tattoo oraz jak zawsze – Ciekawe/Nadesłane. Na brak różnorodności na pewno nie można narzekać, a w moim mniemaniu ponownie pokazujemy zwyczajnie ogromna ilość świetnych prac.
W oczekiwaniu na wiosnę życzę miłej lektury!
*Ola